Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-01.djvu/50

Ta strona została skorygowana.

ła: „To będzie bardzo onieśmielające“, przez czystą głupotę, która u ludzi światowych przewyższa jeszcze ich próżność. O własnej genealogji wiedziała mniej niż lada profesor historji. Co się tyczy przyjaciół, starała się dowieść, że zna przydomki jakie im nadawano. Zapytawszy, czy będę w przyszłym tygodniu na obiedzie u margrabiny de la Pommelière, którą często nazywano „la Pomme“, i otrzymawszy przeczącą odpowiedź, księżna Marja zamilkła na chwilę. Potem, bez żadnej innej racji prócz świadomej chęci popisu mimowolną erudycją, banalnością i zgodnością z duchem stada, dodała: „Dosyć miła jest ta Pomme!“.
Podczas gdy księżna Marja rozmawiała ze mną, wkraczali właśnie do salonów księstwo Błażejowie. Ale nie mogłem odrazu podejść do nich, bo mnie złapała w przelocie ambasadorowa turecka. Pokazując mi panią domu, którą dopiero co opuściłem, wykrzyknęła, chwytając mnie za ramię:
— Cóż za rozkoszna osoba, ta księżna Marja! Co za niepospolita istota! Zdaje mi się, że gdybym była mężczyzną — dodała z odrobiną wschodniej uniżoności i zmysłowości — poświęciłabym życie temu niebiańskiemu stworzeniu.
Odpowiedziałem, że jest w istocie urocza, ale że bliżej znam jej kuzynkę Orianę.
— Ależ nie ma żadnego porównania — rzekła ambasadorowa. — Oriana jest przemiła światowa ko-

46