Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-03.djvu/223

Ta strona została przepisana.

rowie, którzy mieli śniadanie u przyjaciół w Harambouville, jechali część drogi z nami. „Pan tak kocha Balzaka i tak umie go pan rozpoznawać we współczesnym społeczeństwie — rzekłem do pana de Charlus — iż musi pan mieć wrażenie, że ci Cambremer wyrwali się ze Scen z życia prowincji.“ Ale p. de Charlus, absolutnie tak jakby był ich przyjacielem i jakby go uraziła moja uwaga, przerwał:
— Mówi pan to dlatego, że żona jest inteligentniejsza od męża — rzekł sucho.
— Och! nie chciałem powiedzieć, aby to była Muza z zaścianka, ani pani de Bargeton[1], mimo że...
P. de Charlus przerwał znowu:
— Powiedz pan raczej: pani de Mortsauf[1].
Pociąg zatrzymał się, Brichot wysiadł.
— Próżno dawaliśmy znaki, pan jest straszny.
— Jakto?
— Ech, czy pan nie widzi, że Brichot jest śmiertelnie zakochany w pani de Cambremer?
Ujrzałem z zachowania się Cottardów i Morela, że to nie budzi cienia wątpliwości w „paczce“. Sądziłem, że to jakaś złośliwość z ich strony.

— No, czy pan nie zauważył, jaki on był zmie-

  1. 1,0 1,1 Pani de Bargeton — bohaterka Straconych złudzeń; pani de Mortsauf — idealna bohaterka Lilji w dolinie Balzaka (przyp. tłum.).
219