Strona:Marcel Proust - Wpsc05 - Sodoma i Gomora 02-03.djvu/247

Ta strona została przepisana.

swemu głosowi cały jego dźwięczny wigor. Wszystkie miejscowości lub posiadłości zwane „Komandorjami“ były własnością kawalerów zakonu maltańskiego (do którego należę), jak miejsca zwane Świątynią lub Kawalerją były siedzibą Templarjuszów. Gdybym ja mieszkał w Komandorji, nie byłoby nic naturalniejszego. Ale Żyd! Zresztą, nie dziwi mnie to; to się wiąże z ciekawą pasją świętokradztwa, właściwą tej rasie. Z chwilą gdy Żyd ma dosyć pieniędzy aby sobie kupić zamek, zawsze wybiera taki, który się nazywa Przeorstwo, Opactwo, Monastyr, Dom Boży. Miałem interes do pewnego urzędnika Żyda: zgadnij pan, gdzie on urzędował: w Pont-l’Evêque. Popadłszy w niełaskę, postarał się o przeniesienie do Bretanji, do Pont-l’Abbé. Kiedy się daje w Wielkim Tygodniu owe nieprzystojne widowiska zwane Pasją, połowę sali zapełniają Żydzi, nie posiadają się z radości na myśl że jeszcze raz ukrzyżują Chrystusa, bodaj in effigie. Na koncercie Lamoureux siedziałem raz obok bogatego bankiera Żyda. Grano Dziecięctwo Chrystusa Berlioza, był przybity. Ale odzyskał niebawem właściwy sobie wyraz błogości, słysząc Czary Wielkiego Piątku. Pański nieszczęsny przyjaciel mieszka w Komandorji! Co za sadyzm! Pokaże mi pan drogę — dodał, przybierając znów wyraz obojętności — pójdę którego dnia zobaczyć, jak nasze starożytne siedziby znoszą podobną pro-

243