Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 01.djvu/297

Ta strona została przepisana.

Charlus absolutnie nie wiedział, iż od kilku dni, zwłaszcza tego dnia, nawet przed haniebnym epizodem nie związanym wprost ze stanem skrzypka, tForel popadł w neurastenję. W istocie, poprzedniego miesiąca, posuwał się tak szybko jak mógł, o wiele wolniej niżby chciał, w uwodzeniu siostrzeńcy Jupiena, z którą jako narzeczony mógł wychodzić dowoli. Ale z chwilą gdy zaszedł trochę dalej w próbach gwałtu, a zwłaszcza kiedy zaczął nakłaniać narzeczoną żeby nawiązała przyjaźń z innemi dziewczętami, których mu będzie dostarczała, napotkał na opór, przyprawiający go o furję. Czy że była zbyt cnotliwa, czy przeciwnie oddała mu się, pragnienie Morela z punktu opadło. Postanowił zerwać; ale czując, że baron, mimo iż zboczeniec, jest o wiele moralniejszy od niego, bał się, aby z chwilą zerwania nie wyrzucił go za drzwi. Toteż postanowił, już przed dwoma tygodniami, odsunąć się od młodej dziewczyny, pozwalając panu de Charlus i Jupienowi obs...ć się między sobą (użył tego słowa w stylu Cambronne), sam zaś, zanim zerwie oficjalnie, „dać nogę“ ku nieznanym przeznaczeniom.
Mimo iż postępowanie Morela z narzeczoną pokrywało się ściśle, do najdrobniejszych szczegółów, z teorjami rozwijanemi wobec barona przy obiedzie w Saint-Mars-Ie-Vêtu, prawdopodobne jest że praktyka a teorja bardzo różniły się między sobą i że uczucia mniej szpetne, nie przewidziane