steś z tych...“. Długo nie mając o tem pojęcia, dowiedział się wreszcie (już od dawna), że on sam był „z tych“. Otóż teraz, owo przez niego nabyte pojęcie stawało pod znakiem zapytania. Kiedy odkrył że był „z tych“, rozumiał przez to, że jego gusty, jak powiada Saint-Simon, nie zwracały się w stronę kobiet. Otóż tutaj, wyrażenie „z tych“, nabijało rozpiętości, której p. de Charlus nie znał; u Morela, o tem że był „z tych“, świadczyć miał fakt że miał ten sam gust do kobiet co same kobiety. Z tą chwilą, zazdrość pana de Charlus nie miała już powodu ograniczyć się do męskich znajomych Morela, ale miała się rozciągnąć i na kobiety. Tak więc, „z tych“ były nietylko te osoby które on przypuszczał, ale olbrzymia część kuli ziemskiej, składająca się równie dobrze z kobiet jak z mężczyzn, kochających nietylko mężczyzn ale i kobiety. Wobec nowego znaczenia słowa, które mu było tak znane, ogarniał barona dręczący niepokój zarówno intelektu jak serca, zrodzony z podwójnej tajemnicy, w którą wchodziło zarazem poszerzenie jego zazdrości i nagła niedostateczność definicji.
Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 01.djvu/326
Ta strona została skorygowana.