ruchu jej serca. Będąc głęboko dobra, królowa pojmowała dobroć przedewszystkiem jako niezłomne przywiązanie do tych których kochała, do swoich, do wszystkich członków rodziny (do których należał p. de Charlus), następnie do wszystkich osób z mieszczaństwa lub z prostego ludu, umiejących szanować tych których kochała i żywić dla nich dobre uczucia. Okazała sympatję pani Verdurin, uważając ją za kobietę obdarzoną temi instynktami. Niewątpliwie, jest to ciasne, trochę torysowskie i coraz bardziej przestarzałe pojęcie dobroci; co nie znaczy aby ta dobroć była mniej szczera i mniej gorąca. Starożytni kochali nie mniej silnie społeczność ludzką której część stanowili, mimo iż ta społeczność nie przekraczała granic miasta; a ludzie dzisiejsi nie mniej kochają ojczyznę, niż ci co będą kochali Stany Zjednoczone całej ziemi. Miałem tuż obok siebie przykład matki, której pani de Cambremer i pani de Guermantes nigdy nie mogły skłonić do tego, żeby wzięła udział w jakiejś akcji filantropijnej, w partrjotycznym bazarze, w jakiejkolwiek karocie lub patronażu. Nie chcę twierdzić, aby miała rację, działając jedynie wówczas kiedy ją wołało serce, i zachowując dla rodziny, dla domowników, dla nieszczęśliwych których przypadek sprowadził na jej drogę, skarby miłości i szlachetności; ale wiem, że te skarby, jak u babki, były niewyczerpane i o wiele przekraczały wszystko, co mo-
Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/176
Ta strona została przepisana.