Potem, przypominając jej obraz, jaki tworzy sierp księżyca pod koniec Śpiącego Booza, wyrecytowałem cały utwór.
Wróciliśmy. Tej nocy piękny czas uczynił skok naprzód, jak termometr podnosi się od gorąca. W ciągu wcześnie wstających ranków wiosennych, które nadeszły, słyszałem tramwaje wędrujące poprzez zapachy — w powietrzu, które nasycało się coraz to więcej gorącem, aż to powietrze nabrało zwartości i gęstości południa. Kiedy tłuste powietrze skończyło werniksować i wyodrębniać zapach lavabo, zapach szafy, zapach kanapy, wówczas po samej wyrazistości, z jaką prostopadle stojące przedmioty grupowały się w równoległych i odrębnych transzach, w perłowym pół cieniu przydającym łagodniejszego glansu refleksowi firanek i niebieskich atłasowych foteli, widziałem się — nie przez prosty kaprys wyobraźni, ale dlatego że to było istotnie możliwe — idącym, w jakiejś nowej dzielnicy podmiejskiej, podobnej do tej w której Bloch mieszkał w Balbec, ulicami zalanemi słońcem, odnajdując tam nie mdłe sklepy rzeźnickie i biały kamień ciosowy, ale wiejską jadalnię, gdziebym mógł wejść zaraz i zapachy jakiebym zastał wchodząc, zapach klosza z wiśniami i brzoskwiniami, cydru, sera gruyère, zawieszone niejako w świetlnej galarecie cienia, który prążkowały delikatnie niby wnętrze agatu, podczas gdy szklane podpórki na noże iryzują tęcze lub rzuca-
Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/316
Ta strona została przepisana.