Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/45

Ta strona została przepisana.

raczyły się mieszać. Nawet ci światowcy którzy obnosili się ze swoim „smakiem“ i zapuszczali się w czcze subtelności na temat rosyjskich baletów, uważając że mise en scène Sylfid jest „cieńsza“ od Szeherazady (tę skłonni byli wywodzić ze sztuki murzyńskiej), uszczęśliwieni byli, mogąc oglądać z bliska wielkich odnowicieli teatralnego smaku, którzy, w sztuce sztuczniejszej maże nieco od malarstwa, spowodowali rewolucję równic głęboką jak impresjonizm.
Aby wrócić do pana de Charlus, pani Verdurin nie byłaby zbytnio cierpiała, gdyby baron pomieścił na czarnej liście jedynie hrabinę Molé i panią Bontemps, którą pani Verdurin wyróżniła niegdyś u Odety dla jej miłości sztuki, a która w epoce Dreyfusa bywała u niej czasem na obiedzie z mężem. Pana Bontemps nazywała pani Verdurin letnim, bo nie dopuszczał rewizji procesu; ale jako człowiek bardzo inteligentny i rad mieć kontakty we wszystkich stronnictwach uszczęśliwiony był, że może okazać swoją niezależność, jedząc obiad w towarzystwie Laboriego, któremu się przysłuchiwał, nie mówiąc nic kompromitującego, ale wsuwając w stosownym momencie pochwałę dla uznanej przez wszystkie partje lojalności Jauresa. Ale baron wykluczył również parę dam z arystokracji, z któremi pani Verdurin zapoznała się świeżo z okazji festiwalów muzycznych, kwest, went, i które, cobądźby o nich myślał p. de Charlus,