dzieja — wciąż w gruncie ta sama — łatwa do poznania pod temi przebraniami w rozmaitych litworach Vinteuila, i skądinąd znajdująca się tylko w jego utworach. Muzykologowie mogliby łatwo ustalić powinowactwa tych fraz, ich genealogię, w dziełach innych wielkich muzyków, ale tylko z ubocznych racyj, z zewnętrznych podobieństw, analogij raczej zmyślnie odkrytych rozumowaniem niż wprost odczutych. Fraza Vinteuila była różna od wszelkiej innej, jakgdyby, nawspak konkluzjom, wyłaniającym się z wiedzy, istniała jedność indywidualna. Za to wtedy kiedy całą mocą starał się być nowy, wówczas pod pozornemi różnicami poznawało się głębokie powinowactwa i celowe podobieństwa zachodzące w łonie samego dzieła. Kiedy Vinteuil podejmował na parę zawodów jedną i tę samą frazę, różnicował ją, zmieniając jakby dla igraszki rytm, znów ją wprowadzał pod pierwotną formą; wówczas te celowe podobieństwa, twory intelektu — tem samem powierzchowne — nigdy nie były tak uderzające, jak owe podobieństwa ukryte, mimowolne, wybuchające w różnych barwach między dwoma różnemi arcydziełami; wówczas bowiem Vinteuil, starając się być nowym, wnikał sam w siebie całą potęgą twórczego wysiłku, dosięgał własnej istoty w tych głębokościach, gdzie, jakiekolwiek zada się jej pytanie, odpowiada ona tym samym akcentem — swoim własnym.
Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/73
Ta strona została przepisana.