Strona:Marcel Proust - Wpsc06 - Uwięziona 02.djvu/83

Ta strona została przepisana.

córka, która jedynie przez konwenans będzie nosiła żałobę po drugim mężu matki, ileż wyleje łez opłakując człowieka, którego matka wybrała z pośród wszystkich za kochanka. Zresztą panna Vinteuil działała jedynie przez sadyzm, co jej nie usprawiedliwiało, ale znajdowałem później niejaką, słodycz w tej myśli. W chwili gdy profanowała z przyjaciółką fotografję ojca, musiała (tak myślałem) zdawać sobie sprawę, że wszystko to jest jedynie chorobą, szaleństwem, nie zaś prawdziwem i radosnem okrucieństwem, jakiegoby pragnęła. Myśl, że to jest jedynie komedja okrucieństwa, psuła jej rozkosz. Ale jeżeli ta myśl mogła jej wrócić później, wówczas, tak jak zepsuła rozkosz, tak musiała zmniejszyć jej cierpienie. „To nie byłam ja — musiała sobie powiedzieć; byłam obłąkana. Chcę się jeszcze modlić za ojca, nie rozpaczać o jego dobroci. Ale możliwe jest, że ta myśl, która z pewnością nastręczyła się jej w rozkoszy, nie nastręczyła się jej w cierpieniu. Byłbym chciał móc jej podsunąć tę myśl. Jestem pewny, żebym jej oddał przysługę i że zdołałbym stworzyć dość słodką styczność między nią a wspomnieniem ojca.
Niby z nieczytelnych kajetów, w których genialny chemik, nie wiedząc że śmierć jego jest tak bliska, notuje odkrycia, mające może zostać na zawsze nieznane, przyjaciółka panny Vinteuil wydobyła z papierów bardziej nieczytelnych niż papyrusy wypełnione pismem klinowem, wiecznie prawdzi-