A kiedy płomień zgaśnie, chwyta nas nowe kłamstwo i jesteśmy szczęśliwi, mogąc mu się dziwić.
A rankiem nie poznajemy już wzajem naszych twarzy: bo może jedni z nas zapragnęli poznać prawdę, a inni pamiętają jedynie kłamstwo wczorajsze.
Tak idziemy przez świat i spieszą ku nam tłumy, a ci którzy idą za nami, są szczęśliwi.
Kiedyśmy jeszcze żyli w mieście, zmuszano nas ciągle do tej samej pracy i kochaliśmy tych samych ludzi, a praca zwykła męczyła nas i rozpaczaliśmy widząc, jak ukochani nasi cierpią i umierają.
Błędem naszym było, że tak zatrzymaliśmy się w życiu, bez ruchu śledząc bieg rzeczy, lub próbowali zatrzymać życie i zbudować sobie stały dom wśród ruin chwiejnych.
Ale kłamliwe lampki oświeciły nam drogę do szczęścia. Ludzie szukają radości we wspomnieniu i opierają się życiu i hardzieją prawdą świata, która przestaje być prawdziwą, stawszy się raz prawdą.
Smucą się śmiercią, która jest przecie tylko
Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/127
Ta strona została uwierzytelniona.