Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/23

Ta strona została uwierzytelniona.
SAMOLUBNA.

Przez nizki parkan otaczający szary dom szkolny na szczycie nadbrzeżnej skały, wyciągnęła się rączka dziecinna z zawiniątkiem związanem różową wstążeczką.
— Weź najpierw to, odezwał się głosik dziewczynki. Uważaj, to się tłucze. Później mi pomożesz.
Drobny deszcz padał miarowo w szczeliny skalne, w głęboką przystań i siekł wodne wiry pod skałami. Chłopak w ubraniu majtka, zaglądający przez szpary do ogrodu, podsunął się i powiedział szeptem:
— Przechodźże raz, spiesz się!
Dziewczynka krzyknęła.
— Nie, nie, nie! nie mogę. Trzeba schować ten papier; chcę zabrać moje rzeczy. O, samo-