Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/32

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie, nie to, powiedziała. W tej bajce można być tylko olbrzymem albo Paluszkiem. Nikt nie wie, jak się nazywały królewny. Jeżeli chcesz, to ja będę zaczarowaną księżniczką, śpiącą w swoim zamku, a ty przyjdziesz mnie obudzić. Trzeba mnie będzie pocałować bardzo mocno. Bo wiesz, królewicz całuje okropnie.
Spokorniał nagle.
— Ja myślę, że już zapóźno na spanie w trawie. Księżniczka spała na łożu w zamku otoczonym cierniem i kwiatami.
— Więc bawmy się w Sinobrodego — postanowiła. — Ja będę twoją żoną, a ty mi zabronisz wchodzić do jednej z komnat. Zaczynaj: przychodzisz prosić mnie o rękę. »Panie ja nie wiem. Sześć twoich żon znikło w sposób tak tajemniczy. Prawda, że masz piękną i wielką brodę siną i że mieszkasz we wspaniałym zamku. Czy nie zrobisz mi krzywdy nigdy? nigdy?«
Rzuciła mu błagalne spojrzenie.
— Tak, teraz tyś mi się oświadczył, a rodzice przystali. Pobraliśmy się. Daj mi wszystkie klucze. »A od czego jest ten śliczny maleńki?«