— Zdaje nu się, że się klęka, odpowiedział.
— To będzie bardzo ciekawe! ucieszyła się. Ale ty mi zetniesz głowę zupełnie jak na prawdę.
— Dobrze, zauważył, ale kiedy Sinobrody nie mógł jej ściąć.
— To nic nie szkodzi, powiedziała. Ale dlaczego to właściwie Sinobrody nie ściął głowy żonie.
— Bo nadbiegli jej bracia.
— Ona się bała, co?
— Bardzo się bała.
— Krzyczała?
— Wołała siostry Anny.
— Jabym nie krzyczała.
— Dobrze, mówił, ale w takim razie Sinobrody miałby czas cię zabić. Siostra Anna była wtedy na wieży patrzeć, jak trawa się zieleni. Jej bracia rycerze przyjechali galopem na koniach...
— Ja nie chcę się tak bawić, powiedziała dziewczynka. To nudne. Bo widzisz ja przecie nie mam siostry Anny.
Zwróciła się wdzięcznie ku niemu.
Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/34
Ta strona została uwierzytelniona.