Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/35

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecie moi bracia nie nadjadą, rzekła jeszcze, więc widzisz, trzeba mię zabić mój złoty Sinobrody. Zabić bardzo mocno, bardzo mocno!
Uklękła. Zebrał jej włosy, odrzucił do przodu i podniósł rękę.
Powoli z przymkniętemi oczyma, trzepocąc rzęsami, z nerwowym uśmiechem w kącikach ust poddawała puch swego karku, szyję i ramiona wyprężone namiętnie ku okrutnemu ostrzu szabli Sinobrodego.
— U-u! — krzyknęła. To będzie bolało!