Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/36

Ta strona została uwierzytelniona.
PRZEWROTNA.

— Magda!
Głos dobiegał przez kwadratowy otwór w podłodze. Olbrzymia dębowa śruba, przechodząca przez okrągły dach, obracała się z głuchym turkotem. Wielkie skrzydło z szarego płótna przybite do drewnianego szkieletu, podlatywało przed okienkiem w kurzu słonecznym. Poniżej dwa potwory kamienne zdawały się miarowo borykać ze sobą, aż młyn cały stękał i drżał w posadach. Co pięć sekund długi i prosty cień przecinał izdebkę. Drabina wiodąca aż pod dach była cała okurzona mąką.
— Magda! idziesz? — powtórzył głos.
Magda oparła rękę o dębową śrubę. Nieustanne tarcie łaskotało jej skórę, kiedy tak nieco pochylona patrzała na wieś w dole. Wzgórze młyna występowało pośrodku jak ostrzyżona głowa. Obracające się skrzydła muskały prawie