Sprowadzono ze wsi nauczyciela, lecz nie wydobyto od niej ani jednego ludzkiego wyrazu, ani jednego dźwięku artykułowanego. Płakała, śmiała się lub krzyczała.
Ksiądz zbadał ją nader starannie, ale nie znalazł na jej ciele żadnego szatańskiego znaku. Następnej niedzieli zaprowadzono ją do kościoła, gdzie nie okazywała również oznak niepokojących, prócz tej jedynie, że jęknęła, kiedy ją oblano wodą święconą. Lecz nie cofała się przed krzyżem, a przesuwając rękę po świętych ranach i ukłuciach cierni, wydawała się zasmuconą.
Ludzie ze wsi patrzyli na nią z ciekawością, niektórzy z bojaźnią. Mimo orzeczenia księdza mówiono o niej jako o zielonej dyablicy.
Żywiła się tylko nasionami i owocami. Ile razy dawano jej kłosy, lub gałązki strączkowe, rozłupywała drzewo lub łodygę i płakała z rozczarowania. Buchette nie zdołała nigdy wytłómaczyć jej, w którem miejscu trzeba szukać ziarna lub owocu i zawód jej był zawsze jednakowy.
Naśladując, nauczyła się prędko nosić wodę i drzewo, zamiatać, czyścić, nawet szyć, pomimo,
Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.