Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/61

Ta strona została uwierzytelniona.

i Jeanie zasnęła. Dwie kobiety cicho zaniosły ją, przez małe schodki, na łóżko w pokoiku.
Potem rzekły wszystkie razem.
— Trzeba jej coś dać — ale co?
Papuga obudzona zaskrzeczała.
— Ja wam powiem, tłómaczyła gruba.
I mówiła długo pocichu. Jedna z kobiet otarła oczy.
To prawda, rzekła, tegośmy nie miały. To nam przyniesie szczęście.
— Nie? jedna na nas cztery? pytała druga.
— Zapytamy się Pani czy pozwoli, zakończyła gruba.
Nazajutrz kiedy Jeanie odeszła, miała na każdym palcu lewej ręki pierścionek ślubny. Kochanek jej był bardzo daleko; ale zastuka w jego serce, by powrócił do niej, swymi pięcioma pierścionkami ze złota.