Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/68

Ta strona została uwierzytelniona.
MARZYCIELKA.

Po śmierci rodziców została Maryola w ich chacie sama ze starą niańką. Nie zostawili jej po sobie nic prócz strzechy zczerniałej i dużego starego komina. Bowiem ojciec Maryoli był baśniarzem i budowniczym snów. Jakiś przyjaciel jego pięknych marzeń użyczył mu nieco ziemi, aby mógł budować i nieco pieniędzy, aby mógł rozmyślać. A on mieszał długo rozliczne gatunki gliny z pyłami metalów, pragnąc wytworzyć boską emalję. Próbował topić i złocić przedziwne szkła. Rozczyniał i przetapiał twardą miazgę metalów, że wystudzony bronz tęczował jak powierzchnia umarłych wód. Lecz pozostały po nim ledwie dwa albo trzy zczerniałe tygle, płyty bronzu postapiane i zatarte i siedem wielkich wyblakłych dzbanów nad okapem komina. A po matce Maryoli skromnej dziewczynie wiejskiej nie pozostało nic; bo wyzbyła