— Kiedy mnie tu nikt nie chce, kiedy kochają tylko moje siostry w tym domu, kiedy kazali mi pójść spać podczas obiadu, to ja sobie pójdę, tak pójdę sobie bardzo daleko! Jestem kopciuszek, ot co jestem. Już ja im pokażę. Będę miała królewicza, a one nie będą miały nikogo, zupełnie nikogo. I przyjadę moim cudnym powozem razem z królewiczem, ot co zrobię. Jeżeli będą dobre przez ten czas, to im daruję. Zobaczycie, że biedny kopciuszek lepszy jest niż wy.
Serduszko jej jeszcze mocniej ścisnęło się, kiedy wkładała pończochy i wiązała spódniczkę. Krzesło zostało puste i opuszczone w środku pokoju.
Cesia wyszła cicho do kuchni płakała znowu, uklękłszy przed kominem z rękami w popiele.
Szmer monotonnego mruczenia obudził ją. Miękkie, kosmate ciało otarło się o jej nogi.
— Nie mam wprawdzie chrzestnej matki, mówiła Cesia, ale mam swego kota, prawda?
Wyciągnęła palce a on polizał je leniwie jakby ciepłą tareczką.
Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.