dzieniec. Ma szatę zieloną szytą dyamentami. Kocha mnie bardzo, choć mię nigdy nie widział. Ty nie będziesz zazdrosny. Będziemy mieszkać razem wszyscy troje. Będę szczęśliwsza od kopciuszka, bo byłam biedniejszą od niego. Kopciuszek chodził na bal co wieczora i dostawał wspaniałe suknie. Ja mam tylko ciebie mój kocie kochany.
Pocałowała go w wilgotny, atłasowy nosek. Kot miauknął lekko i przesunął łapką po uchu. Potem zaczął się myć i mruczeć.
Cesia narwała agrestu.
— Jeden dla mnie, jeden dla królewicza, jeden dla ciebie. Jeden dla ciebie, jeden dla mnie, jeden dla królewicza. Tak będziemy żyć. Będziemy dzielić wszystko na troje i nie będziemy wcale mieli złych sióstr.
Szare chmury zebrały się na niebie. Na wschodzie podnosił się blady pas. Drzewa kąpały się w zimnym przedświcie. Nagły pęd mroźnego wiatru, wydął spódniczkę Cesi. Wszystko się zatrzęsło. Fioletowy oset przygiął się parę razy. Kot przeciągnął się i najeżył sierść.
Cesia usłyszała z daleka na drodze twardy
Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/77
Ta strona została uwierzytelniona.