Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/82

Ta strona została uwierzytelniona.

Morgana minęła płaskie wybrzeża nadrzeczne kraju równin wilgotnych, gdzie rosną lasy lukrecyi. Stały tam zamki wykute z jednej smukłej skały na wysokim szczycie; a kobiety siedzące na słońcu przy przejściu karawany miały obramienie rudego włosia dokoła czół. Tam mieszkają ci, co wodzą stada koni i noszą lance ze srebrnem okuciem.
A dalej była góra dzika, mieszkanie rozbójników, co piją wódkę ze zboża, na cześć swoich bóstw. Wielbią zielone kamienie dziwacznych kształtów i oddają się rozpuście jedni z drugimi, w kręgu zapalonego krzewia. I Morganę przejęła zgroza.
A dalej był podziemny gród ludzi czarnych, których nawiedzają bogowie ich jedynie podczas snu. Ci jedzą łodygi konopne i nacierają sobie twarz kredowym pyłem. A którzy się upoją nocami, zabijają tych, co śpią, aby ich wysłać wcześniej do nocnych bóstw. I Morganę przejęła zgroza.
A dalej rozciągała się pustynia szara i piaszczysta, gdzie głazy i rośliny mają barwę pia-