kają w mrok. Ale wolno mi sprzedawać każdemu dziecku jedną tylko lampę. Jeźli próbuje kupić drugą, zagasa mu w ręku.
I pochyliłem się bliżej ku małej przekupce i chciałem wziąć jedną z jej lampek.
— Nie trzeba ich ruszać, rzekła. Przeszedłeś już wiek, w którym się palą moje lampy. One są tylko dla lalek i dzieci. Czyż nie masz żadnej lampy dla dorosłych?
— Niestety, rzekłem. W tej mrocznej porze deszczu, w tym posępnym i bezpamiętnym czasie jedynie wasze dziecinne lampki płoną. A jabym także pragnął jeszcze raz zobaczyć jasność zwierciadła.
— Pójdź więc, rzekła, popatrzymy razem. I przez spróchniałe schodki poprowadziła mnie do małej, drewnianej izdebki z błyskiem zwierciadła na ścianie.
— Cyt, rzekła, zaraz ci pokażę. Bo moja własna lampka jest jaśniejszą i mocniejszą od innych; a ja nie jestem tak biedną w tej dżdżystej ciemności. I podniosła swą lampkę ku zwierciadłu.
A wtedy szkło zaczęło łagodnie jaśnieć
Strona:Marcel Schwob - Księga Monelli.djvu/98
Ta strona została uwierzytelniona.