Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

docznie dla tego, że wypadki i roztargnienia owych trzech lat niespokojnych nadto go zajmowały i odciągały od głównych obowiązków, a po czterdziestym ósmym roku kłopoty familijne i powolna choroba niwecząca siły ciała i umysłu, czyniły go obojętnym na to, co naokół niego się działo. Dyrekcya widziała się wreszcie zmuszoną do zerwania z nim układu, poczem Griesingier wkrótce umarł, a oberża bazarowa oddana została w dzierżawę Laurentowskiemu. Człowiek ten, dawniejszy chirurg batalionowy, dobrze zasłużony w lazaretach pielęgnowaniem rannych z czterdziestego ósmego roku, przytem spokojny, chętny i dobroduszny, ale trochę nadto ociężały i wygodny, miał za mało sprężystości i doświadczenia w nowym zawodzie. Czynił, co mógł i starał się jak mógł, aby publiczności i dyrekcji zadość uczynić, lecz nie zdołał utrzymać należytego ładu i gospodarzyć z obrachunkiem, w skutek czego, walcząc ustawicznie z kłopotami, musiał po ośmiu niemal latach ustąpić, poniósłszy znaczne straty. Oddano potem Mikołajowi Magnuszewiczowi zarząd Bazaru, do którego przyjęcia namówił go i spowodował głównie ks. kanonik Brzeziński, wówczas najczynniejszy członek dyrekcyi. Magnuszewicz, panie Ludwiku, był także moim kolega szkolnym i długoletnim przyjacielem, dla tego nader miło mi jest wspomnieć ci tutaj o nim, zwłaszcza iż należał do osobistości poznańskich przez wiele lat wszystkim dobrze znanych i zasłużył sobie uczciwem i pracowitem życiem na dobre imię i szacunek powszechny. Był on synem mieszczanina z Opalenicy, gdzie się 1814 roku rodził. Odbywszy tamże elementarną naukę, przybył dość późno do gimnazyum poznańskiego, gdzieśmy w sekscie przy sobie siedzieli. Z tercyi, za przykładem innych, poszedł do Warszawy i przez cały czas powstania służył w 11 pułku piechoty, a wróciwszy po wojnie