nierskiéj. Z ich pomocą znalazł tam zatrudnienie, po kilku zaś latach wysłano go do Banatu, gdzie zajęty był budowaniem kolei i dość ciężkie miał życie po wioskach, wśród na pół jeszcze azyatyckiéj ludności rumuńskiéj.
Ztamtąd wrócił znów do Wiednia, a wreszcie dostał się, za czem każdy Polak tęskni, do swoich i w Lwowie jeszcze lat kilka pracował, ile wiem, jako wyższy urzędnik w głównym zarządzie kolejowym. Podeszłego wieku się nie doczekał, umarł już bowiem siedmdziesiątego piątego roku. Syn jego, który jako chłopczyk jedenastoletni sam jeden za rodzicami z Chełmna, gdzie był w szkołach, do Wiednia podążył, stoi teraz na świeczniku w Galicyi, o czem wiesz zapewne. Ukończywszy nauki w gimnazyum i na uniwersytecie wiedeńskim, pracował, jak mi powiadano, w zawodzie inżynierskim przy ojcu, potem zaś przez długi czas w Anglii, jako urzędnik w ministerstwie zagranicznem i zarządzie osad.
Wrócił, po śmierci ojca, do kraju, stanął, dzięki nabytym w zagranicznéj praktyce wiadomościom i szerszym poglądom na stosunki przemysłowe, przy tem niezmordowanéj swéj czynności, na czele kompanii, która, w znacznych rozmiarach i podług najnowszych ulepszeń, wyzyskuje źródła naftowe i pokłady wosku ziemnego u podnóża Karpat.
Zaufanie współobywateli, uznając niepospolite jego zdolności, powołała go do sejmu wiedeńskiego, a za to zaufanie wywdzięczył się młody Szczepanowski znakomicie, ogłosiwszy drukiem przed paru tygodniami rozprawę statystyczno-ekonomiczną o Nędzy w Galicyi, która tak powszechne, nie bez powodu, wywarła wrażenie.
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/123
Ta strona została uwierzytelniona.