dzając W. Księstwo, w mieście naszem mnóstwo pochłonęła ofiar. Spotkałem go kilka razy na ulicy; wyglądał jeszcze dość młodo i miał bardzo przyjemny i łagodny wyraz twarzy. Po nim został dowódzcą piątego, tj. poznańskiego korpusu jenerał Grolmann; z początku tymczasowo, a wkrótce stanowczo i jako taki przesiedział tu w tym domu lat przeszło dwanaście. Należał on także do osobistości, które się w wojnach napoleońskich niepospolicie odznaczyły; wysoki, dość otyły, z twarzą przystojną, służbisto - marsowatą, nie cierpiał nas serdecznie i pozostawił po sobie znany ci raport, w którym daje wyraz swym uczuciom nienawiści ku nam oraz dołącza kilka recept mogących posłużyć do usunięcia nas z kuli ziemskiéj, bo ją, podług nowożytnych teoryi, właściwie tylko plemie germańskie dzierzyć powinno. Otóż, dziwnym sposobem i nie wiem w jakim celu, ten sam Grolman, (zgroza by przejęła teraźniejszych Kreis-schulinspektorów!) starszego syna, który tutaj do gimnazyum chodził, dał uczyć polskiego języka. Nie przestając na godzinach szkolnych, kazał go jeszcze uczyć prywatnie, i dawał mu lekcye w tym przedmiocie ówczesny prymaner Hipolit Cegielski, a gdy tenże ciężko na tyfus zachorował, zastępował go przez kilka miesięcy jeden z jego kolegów. Młody Grolmanek nie wielkie jednak miał do polszczyzny nabożeństwo i mało co się nauczył. Ojciec jego złożył tutaj swoje kości w barbarzyńskim jeszcze kraju; umarł bowiem w Poznaniu roku czterdziestego trzeciego, a grób jego ozdobiony wielkim sześciościennym granitem, który mu oficerowie piątego korpusu położyli, możesz oglądać na cmentarzu garnizonowym. Następcą Grolmana w naczelnem dowództwie był jenerał Colomb, małego wzrostu, ale zręcznéj postawy, z twarzą szlachetną i ujmującą. Do Polaków nie miał żadnéj nienawiści, a choć rzadko się z nimi spotykał, okazywał im przy
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/129
Ta strona została uwierzytelniona.