niewidzenia, ostatni raz spotkałem się z nią trzydziestego szóstego roku, gdy z matką wróciła z Paryża. Była to już wtedy dorosła panna, niezwykłéj piękności i dystynkcyi; wkrótce potem wyszła za mąż za pana Teodora Mycielskiego z Chocieszewic i umarła w młodym jeszcze wieku; matka jej, ostatnia u nas starościna, przeżyła ja o lat kilka.
Pan Ignacy zginął trzydziestego pierwszego roku na Litwie, dokąd z korpusem jenerała Chłapowskiego pociągnął. Nie wiadomo właściwie, gdzie i jak zginął, zdaje się, że pod Szawlami, a przez czas niejaki krążyły pogłoski, iż jest w głębi Rosyi w niewoli. Matka i bracia nie szczędzili starań i zachodów, aby się w odpowiednich kołach rządowych wywiedzieć co się z nim stało; posyłali nawet ludzi na Litwę i do Rosyi w tym celu, ale, ile mi wiadomo, wszelkie poszukiwania były daremne.
Bracia jego należeli przez lat czterdzieści jeszcze do najznakomitszych osobistości naszego społeczeństwa. Seweryn, najmłodszy, bystrością umysłu, wesołem dość często usposobieniem i nieco sarkastycznym dowcipem, najpodobniejszym był do ojca; łączył on z temi przymiotami niepospolitą zdolność do nauk i sztuk pięknych. Wiek dziecinny przepędził, jak bracia jego, u rodziców, pod dozorem i kierunkiem młodego Francuza, Jana Motty, który z panią Prokopową Mielżyńską przyjechał z Paryża do Miłosławia roku osiemsetnego piątego. Dalsze wykształcenie swoje pobierał w berlińskiem collège français, gdzie wtenczas wszystkie jeszcze przedmioty wykładano po francusku; ukończył je w Genewie, a wróciwszy do kraju osiadł w Górzyczkach, pod Miłosławiem, gdzie dwudziestego dziewiątego roku przepędziłem dni kilka u niego. Przesyłał wtedy właśnie do Poznania swój piękny zbiór minerałów, które po większéj czę-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/136
Ta strona została uwierzytelniona.