Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/144

Ta strona została uwierzytelniona.
142

daszkiem, którą do dziś dniach w handlach maciejówką zowią.
Osiadłszy wreszcie, po przejściach wojennych i więziennych, spokojnie na wsi, zdał sobie pan Maciej jasno sprawę z tego, co trzeba czynić i co można czynić; w powziętem przekonaniu wytrwał do końca. Ziemi z rąk nie wypuszczać, ulepszać ją, aby, przez wzniesienie produkcyi rolnéj, jak największa liczba istot polskich znalazła utrzymanie i środki do wzrostu i rozwoju, ta myśl musiała, po smutnym wypadku listopadowego powstania, nasunąć się każdemu, który położenie nasze w zaborze pruskim rozpoznał i awanturniczemi przypuszczeniami się nie łudził. Zachowanie majątków i podniesienie gospodarstw było i jest u nas nie tylko sprawą prywatną, lecz i sprawą narodową; wszakże polityka bismarkowska najdotkliwiéj nam tego dowiodła.
Maciéj Mielżyński, przed pół wiekiem przeszło, był jednym z najpierwszych po jenerale Chłapowskim, którzy w tym kierunku działać zaczęli. Znaczny już majątek dziedziczny powiększył nie mało, osobliwie zaś wytrwałą i rozsądną pracą udoskonalił we wszystkich kierunkach gospodarstwo w dobrach swoich, nie oddając ekonomom niemieckim zarządu nad niemi. Nieraz, panie Ludwiku, byłem w Chobienicach, Gościeszynie, Dąbrowie, a chociaż nie jestem specyalistą, mógłem jednak poznać i ocenić w ogóle ład i porządek, postęp po polach, w inwentarzach i budynkach; wiem, że obory i owczarnie pana Macieja należały do pierwszych w W. Księstwie i mogły się równać z najlepszemi za granicą, a wełna chobienicka otrzymywała najwyższe ceny w owych latach, kiedy wełna miała jeszcze cenę.
Młodzi ludzie tak z Księstwa jako i z Królestwa przybywali do Chobienic, podobnie jak do Turwi, żeby się tam w gospodarstwie postępowem wykształcić, pod