daty geografii i dziejów ojczystych nie były im obce, śpiewały zaś pieśni nabożne, zwłaszcza pieśń: Boga Rodzica, fraszka klerycy w tumie gnieźnieńskim.
Za powrotem Marcinkowskiego do Poznania, zawarł z nim Maciéj Mielżyński, podzielając zupełnie jego przekonania i dążności, poniekąd spółkę do urzeczywistnienia tego, co im się dla dobra narodowéj sprawy koniecznem lub pożytecznem być zdawało.
W założeniu Bazaru i Towarzystwa Naukowéj Pomocy wziął, od samego początku, czynny udział, nie tylko ofiarą znacznych kapitałów, ale także bezpośrednią pracą nad ich ustaleniem i urządzeniem, jako członek dyrekcyi obudwóch zakładów. Bezpośrednią opiekę nad sprawami Bazaru miał, po śmierci Marcinkowskiego, przez lat kilkanaście, a poruczył ją, po roku sześćdziesiątym, ks. kanonikowi Brzezińskiemu; nie przestając jednak zajmować się niemi w ważniejszych okolicznościach. W Towarzystwie Naukowéj Pomocy wytrwał aż do końca niemal, będąc dłużéj niż dwadzieścia dwa lat przewodniczącym dyrekcyi.
Mogę ci poświadczyć, panie Ludwiku, że na godności i tytule nie przestawał; mimo znacznego oddalenia Chobienic od miasta, przybywał na większą część posiedzeń dyrekcyi, wiedział o ważniejszych jéj robotach i podzielał je równo z innymi członkami. Nawet ilekroć potem przeniósłszy się już do Królestwa i przeznaczywszy na zastępcę swego Hipolita Cegielskiego, Poznań odwiedził, nie omieszkał wywiadywać się szczegółowo o wszelkie stosunki Towarzystwa. Ale prócz tych dwóch głównych zadań, pojawiało się jeszcze w sprawach publicznych mnóstwo innych rzeczy, które trzeba było obmyślać i bądź staraniem, bądź też pieniędzmi załatwiać; otóż we wszystkiem znalazłeś zawsze Macieja Miel-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/146
Ta strona została uwierzytelniona.