znanemi w Królestwie wypadkami, a potem, mimo trudności miejscowych, osobliwie zaś mimo niechęci i oporu wszelkiego rodzaju czynowników, przeciwnych wszystkiemu co dobre po stronie polskiéj, przez lat blisko dziesięć wytrwałéj czynności, nie tylko stworzył gospodarstwo odpowiednie wymaganiom gospodarstw zachodnich, lecz pobudował ogromne młyny parowe i inne fabryki, które mogły się znakomicie przyczynić do podniesienia dobrobytu całéj téj ubogiéj okolicy. Wypadki ostatniego powstania, śmierć drugiego syna, który twarzą i duszą najbardziej z wszystkich dzieci matkę przypominał i w pierwszych latach szczęśliwego małżeństwa rozstał się z tym światem, jako też śmierć pani Starościny, nie wstrzymały Macieja Mielżyńskiego w rozpoczętéj pracy, lecz przejęły serce jego zwątpieniem i goryczą, które można mu było nieraz z oczu wyczytać, choć je ukrywał starannie i na pozór się nie zmienił.
Widywałem go niemal za każdym dość częstym jego przyjazdem do Poznania, bo o nas nie zapominał i, jak dawniéj, żywo się zajmował tem, co się u nas działo. Do ostatniéj chwili zachował także tę zewnętrzność piękną i szlachetną, to obejście otwarte, przyjacielskie, nieraz wesołe, choć pełne godności i taktu, którem sobie wszystkich ujmował; do ostatniéj chwili, dbały o innych, o samym sobie myślał jak najmniej, żyjąc od pierwszej młodości aż do zbytku skromnie i odmawiając sobie, jak Marcinkowski, owych względów i wygód, które w późniejszym wieku stają się nieraz konieczne. W skutek tego po dwakroć w ostatnich latach zapadł na ciężkie zapalenie płuc. Odwiedziłem go w drugiéj chorobie, bo zaskoczyła go w Poznaniu i leżał w Bazarze; było mu już lepiéj; przyjął mnie z zwykłym sobie życzliwym uśmiechem, żartował nawet trochę i zapraszał do Kaź-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/151
Ta strona została uwierzytelniona.