Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/169

Ta strona została uwierzytelniona.

cił się zawodu sądowego, rozpoczął także czynność swą literacko-naukową. Znalazł on czas do wszystkiego; wyczerpująca nieraz siły innych praca urzędowa nie była mu wcale przeszkodą w pobocznych jego zatrudnieniach; obok niéj czytywał, w miarę jak wychodziły, wszelkie niemal ważniejsze książki i czasopisma historyczne niemieckie i polskie; pisał swoje dzieła; posyłał artykuły dziejowe lub literackie do „Ateneum“, „Przeglądu krakowskiego“, do „Gazety warszawskiéj“, „Niwy“, do „Kraju“, „Kłosów“, „Przewodnika lwowskiego“ i kilku innych; występował często z odczytami na posiedzeniach tutejszego Towarzystwa przyjaciół nauk, którego wydział historyczny w ostatnich czasach na nim się głównie opierał; od wielu lat był jednym z znakomitych współpracowników „Dziennika Poznańskiego“; a jeśli do tego wszystkiego dodamy obowiązki domowe i rodzinne, nawet dość częste schadzki i rozrywki towarzyskie, które lubił i które wymową swoją i wesołością ożywiał i uprzyjemniał — to zrozumiesz, panie Ludwiku, że Kaźmirz Jaróchowski był człowiekiem niepospolitéj siły i sprężystości umysłowéj.
Na jego wyobrażenia i sądy o wypadkach, stosunkach i osobach, tyczących się naszéj dziedziny i najbliższéj przeszłości nie zawsze byłbym się zgodził, a zemną może i inni, bo były nieraz stronnicze i szorstkie, lecz mimo to przyznać muszę, iż tak uzdolnionego publicysty trudnobyś znalazł, nie tylko tu, ale i za granicą. Od lat dwudziestu kilku pracował w dziennikarstwie dorywczo przesyłając do gazet pozamiejscowych, stale zaś do „Dziennika Poznańskiego“ artykuły, które się wszystkie odznaczały wybornym, że tak powiem, węchem politycznym, jasnością i przyzwoitością wykładu, chociaż grzeszyły może zbytkiem polemiki. Szczególnie dążności, skryte pragnienia, proste i krzywe drogi polityki prusko--