Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/170

Ta strona została uwierzytelniona.

niemieckiéj, filozoficzne obłudy i prawnicze wykręty dziennikarstwa niemieckiego odczuwał i uwydatniał zręcznie, tak iż pod tym względem nie łatwo go inny zastąpi.
„Dziennik Poznański“ i Towarzystwo przyjaciół nauk ciężką poniosły stratę, ale nie mniejszą nasze całe społeczeństwo polskie przez śmierć pana Kaźmirza, bo żarliwych patryotów, pracujących dla narodu i umiejąjących dlań pracować, rozglądając się na okół, coraz mniejszą gromadkę zobaczysz.
Skoro ci mówiłem o Kaźmirza Jarochowskim, nie mogę pominąć wzmianki o przyjacielu jego i szwagrze, którego także w tym domu poznałem, a z którym późniéj w bliższych nieraz i zawsze przyjaznych byłem stosunkach. Leon Wegner umarł już piętnaście lat temu, nie dociągnąwszy życia do połowy wieku, szczerze i powszechnie żałowany. Był on pod niejednym względem przeciwnego z szwagrem swym usposobienia; ten tu dość wysoki, późniéj otyły, przy tem między ludźmi ruchliwy, nerwowy, mówiący prędko i lubiący mówić; tamten zaś niski, chudy, wstrzemięźliwy w ruchach i małomówny, pociągał do siebie miłą i sympatyczną twarzą spokojnego blondyna. Mimo te różnice zaprzyjaźnili się już w najpierwszéj młodości, mieli bowiem równie gorące patryotyczne uczucia, pokrewne zapatrywania spółeczno-polityczne i tenże sam pociąg do nauk historycznych. Wegner, ile wiem, niemal wszystko sam sobie zawdzięczał; w skromnych zrodzony stosunkach od pierwszej młodości swojéj musiał częste, a nieraz ciężkie z losem staczać walki o pierwsze potrzeby życia, kryjąc się z tem i nie tracąc spokoju; własną zasługą wyrobił sobie wziętość i poważne stanowisko w wyższem społeczeństwie, albowiem swéj rozwadze, cichéj pracowitości i skromnej grzeczności zawdzięczał życzliwość i zaufanie wszystkich,