dziłem po obrok dla ojcowskiego nosa. Drugie źródło było u Niemca Traegera. Ten około dwudziestego roku, jak mi powiadano, przybył do Poznania, założył pierwszą fabrykę tabaki, którą niebawem powiększył, a ponieważ interes, jako jedyny tego rodzaju w mieście, wkrótce zakwitnął, nabył czy wybudował, tego już nie wiem, ową kamieniczkę do willi podobną, na Szewskiéj ulicy, tuż przy rogu Szerokiéj, po trzydziestym zaś roku kupił dom na Starym Rynku, między Wrocławską a Wodną ulicą, dokąd przeniósł znaczny swój handel tytoniów, cygar i tabaki.
Traeger wyszedł także na majętnego kapitalistę, sprawił powóz i konie, w urzędniczem towarzystwie niemieckiem odgrywał pewną rolę, a małżonka jego, chociaż bynajmniéj nie czarowała pięknością, zadziwiała nieraz patrzących krzyczącym i dziwacznym strojem. Będąc nie młodym i bezdzietnym znudził się wreszcie w Poznaniu; około piędziesiątego roku, jak mi się zdaje, sprzedał handel Gadebuszowi, Polakowi, który się nim zbyt długo nie cieszył, i wyniósł się gdzieś do niemieckiéj ojczyzny.
Palenie tytoniu przed trzydziestym rokiem było u Polaków tak mało tutaj używane, iż między wielu osobami, z któremi żyli lub widywali się moi rodzice, ani jednego fajczarza przed ową datą nie pamiętam; wiem jednak, iż tu i ówdzie po wsiach, szczególnie dawniejsi wojskowi palili tytoń turecki, wtenczas jeszcze rzadki i drogi. U Niemców zaś niemal wszyscy starsi ciągnęli knastry rozmaite z długich fajek o główkach porcelanowych i tak zwanych szpickach rogowych, ale tylko w domu, bo palenie po ulicach i w miejscach publicznych dopiero awanturą berlińską z czterdziestego osmego roku poddani pruscy sobie wywalczyli. Pierwsza cholera, trzydziestego pierwszego roku, rozpowszechniła u nas
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/180
Ta strona została uwierzytelniona.