kantem i palestrantem za króla Stanisława, przecierał się po sądach za pierwszych pruskich czasów, za Księstwa Warszawskiego był mecenasem przy trybunale poznańskim i pozostał nim, gdy się rzeczy zmieniły. Z prawami pruskiemi dosyć się obeznał, choć tylko przez praktykę, tak iż w pierwszych latach po drugiej okupacyi bardzo był używany przez obywatelstwo nasze, a i nawet późniéj, gdy się znacznie zestarzał, miał zawsze coś do czynienia, osobliwie w sprawach, gdzie sięgać trzeba było jeszcze do dawnych praw polskich. Ponieważ po niemiecku wyjęzyczyć się nie był w stanie, przeto za pierwszego jeszcze zaboru zyskał pozwolenie załatwiania spraw i bronienia przed sądem w języku łacińskim i tego się trzymał do końca. Wielka szkoda, że albo on sam, lub téż kto inny wedle jego opowiadań, nie opisał rozmaitych ciekawych rzeczy o wydarzeniach i osobach z czasów palestry poznańskiéj, zaprowadzenia sądów pruskich i owych kilku lat Księstwa Warszawskiego, które on wcale jasno i nieraz dowcipnie opowiadał; byłby nam się zachował niejeden ciekawy szczegół psychologiczny, obyczajowy i historyczny. Umarł on w tym wieku pewnie jak cesarz Wilhelm I, a może był i starszym.
Co się tyczy jego potomstwa, słyszałem wprawdzie, będąc małym chłopcem, mówiących o młodym Przepałkowskim, ale go nigdy nie widziałem i nie wiem co się z nim stało, córki zaś obydwie pamiętam dobrze. Starsza z nich, ile mi się teraz widzi, bardzo przystojna, lecz postawy trochę za wzniosłéj i za wspaniałéj, znana w mieście tak z tego jako téż z patryotycznéj rezolutności, pospieszyła natychmiast, idąc za przykładem panny Emilii Sczanieckiéj, trzydziestego roku do Warszawy, gdzie aż do końca wojny wytrwała chlubnie w lazaretach wojskowych, pielęgnując i opatrując rannych. Po
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/203
Ta strona została uwierzytelniona.