skończonéj wojnie do Poznania już nie wróciła, poszła za mąż w Królestwie i temu lat kilkanaście umarła, zdaje mi się w Kaliszu, bezdzietnie, zrobiwszy z pozostałego majątku zapisy na cele dobroczynne; tak mi przynajmniéj Kaźmirz Jaróchowski, jéj krewny czy bliski znajomy, swego czasu wspominał.
Zdanowskiego adwokata, z całą oliwkową niemal i czarnowłosą familią, także pamiętam; jego żonę, córkę i dwóch synów, zwłaszcza iż ci synowie chodzili razem zemną do Quinty i Quarty i odwiedzali mnie czasem. Sam pan adwokat, człowiek dość wysoki, prawie zawsze w długim granatowym surducie, niskim kapeluszu o szerokich piórach z fizyonomią gładką, poważną i zadowoloną, bez nauk uniwersyteckich, z niższych sfer sądowych, za Księstwa Warszawskiego zapewne, dostał się na stanowisko swoje i potrafił się jakoś na niem utrzymać i późniéj. Ponieważ z prawodawstwa pruskiego i procedury wiedział tylko to i owo, ograniczała się, ile słyszałem, praktyka jego na drobną szlachtę, chłopów i mieszczan, którym prywatną wymową swoją imponował, pocieszając ich, gdy rzeczy krzywo poszły, zaręczeniem, że podług prawa powinni byli wygrać, ale podług reskryptu musieli przegrać. W sądowéj izbie nieraz, jak mi mówiono, znalazł się w ambarasie i dla tego stereotypowo niemal wnosił o odłożenie terminu. Będąc dość biegłym w odczytywaniu starych dokumentów, miał jeszcze, prócz adwokatury, dość ważne stanowisko w archiwum miejskiem, gdzie wraz z swoim adjutantem Dąbrowskim, niejednemu z naszych, chcących się tutaj poszczycić vonem, a w wiele większéj liczbie zakordonowym, zmuszonym legitymować się w heroldyi, oddał znakomite usługi. Nic łatwiéj bowiem nie było jak okazać dokumentem, że pierwszy lepszy już w piętnastym albo szesnastym wieku szczycił się tytułem generosus; sądowo
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/204
Ta strona została uwierzytelniona.