jednym stole, poprawiał wszystko, co mu przynoszono, podnosił się od czasu do czasu, by zakrzyknąć: „Ruhe! Ruhe!“ i z tylnéj kieszeni długiego surduta wyciągał paczki kredy, któreśmy od niego po półzłotku kupowali. Syna miał już niemłodego, który, wstąpiwszy w ślady ojca, siedział w Berlinie i pędzlował olejnemi farbami co się zmieściło, jak sam stary Perdisch mówił raz przy mnie, ale się nie dopędzlował ani sławy, ani majątku.
Na całéj ulicy św. Wojciecha, na okół kościoła i na kilku pobocznych zaułkach były, z wyjątkiem trzech, czterech murowanych piętrowych domów, same klitki i budy, jakich tu kilka jeszcze pozostało na okaz, a ponieważ ich dzieje są mi całkiem nieznane, przeto cię tylko jeszcze, panie Ludwiku, nim okolicę tę całkiem opuścim, wprowadzę na chwilkę do tego probostwa ocienionego z przodu czterema pięknemi kasztanami. Siedział tu około trzydziestego roku, przez niemal trzy lata, ks. Józef Brzeziński, późniejszy prałat i proboszcz katedralny; o nim jednak coś wiedzieć powinien i co mi wiadome powiem ci późniéj, gdy szczęśliwie na wyspę tumską zajdziemy. Bezpośredniego poprzednika i następcy jego nie znałem, ale tego, który krótko przed piędziesiątym rokiem tutaj penaty swoje rozłożył i ostatnią część żywota swego spędził, znałem dobrze, lubo, szczerze mówiąc, nigdy tu u niego nie byłem; nieraz wszakże widywaliśmy się w towarzystwach. Ktokolwiek ks. Franciszka Bażyńskiego spotkał, musiał czuć od razu pewien pociąg do niego; osobistość to bowiem była nader miła i poważna. Słusznego wzrostu i średniéj tuszy, zawsze nadzwyczaj starannie ubrany, miał ujmujący wyraz twarzy, dość dużym regularnym nosem i ciemno — siwemi oczyma odznaczonéj i odbijającéj żywą, młodocianą cerą od gęstych, krótko strzyżonych, niemal białych włosów. Te bardzo wczesne siwe włosy zawdzię-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/221
Ta strona została uwierzytelniona.