Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/225

Ta strona została uwierzytelniona.

nych w takim razie owacyi, spotkał go wiele rzadszy dowód życzliwości i uznania zasług ze strony tych, którzy pamięć zacnego księdza i patryoty późniejszym także pokoleniom przekazać chcieli. Złożono mu w hołdzie piękną i grubą książkę pamiątkową, pod tytułem Warta. Cała prawie tak zwana inteligencya Księstwa i Prus przyczyniła się do pokrycia dość znacznych kosztów wydania „Warty“, która, prócz objawów na cześć jubilata, zawiera mnóstwo artykułów wierszem i prozą, treści religijnéj, historycznéj, powieściowéj, pisanych przez blisko czterdziestu rozmaitych literatów z różnych stron Polski, nawet dwóch ze Szląska. Pomysł tego powzięli i urzeczywistnili bliżsi znajomi i współpracownicy jubilata, do których należeli mianowicie: ks. Chotkowski, dr. Kusztelan i dr. Rzepecki. W dwa lata po owym jubileuszu pożegnał się ks. Bażyński ze światem. Kapitałów po sobie nie zostawił, dochody bowiem jego nie były zbyt świetne, a przytem dwie miał słabości kosztowne.

Najpierw był w domu swoim nadzwyczaj ludzkim i w przyjmowaniu wytwornym; co dawał musiało być jak najlepsze, ponieważ miał zasadę, że gość w jego domu powinien znaleźć wszystko wiele lepiéj, niż u siebie. Tak przynajmniéj odpowiedział pewnego razu, gdy arcybiskup Przyłuski, będąc jego gościem, zdziwiony doskonałością zastawy, zawołał: „Księże proboszczu, ja takich obiadów dawać nie mogę!“ Drugą zaś słabością było zamiłowanie do książek. Już na uniwersytecie zbierał je i skupował i doprowadził swój księgozbiór do poważnéj objętości przeszło dziesięciu tysięcy tomów. Były tam dzieła teologiczne, filozoficzne, historyczne, przeważnie zaś do teologii i historyi polskiéj należące, a mnóstwo między niemi rzadkości, które nie mało kosztowały.