Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/53

Ta strona została uwierzytelniona.

Po nim nastąpił już Niemiec, nie umiejący ani słówka po polsku, nazwiskiem Bem, czy Behm, o którym też ci nic powiedzieć nie mogę, chyba że był małym i chudym człowiekiem, że synka miał letkiewicza, z którym kolegowałem w tercyi, zbierającego z wielkim zapałem pieczątki herbowe, i że, po krótkich rządach umarł w Poznaniu.
Tegoż następca, nadburmistrz Naumann, dość długiem panowaniem swojem dosięga już nowszych czasów. Miałem sposobność poznać go bliżéj, był zresztą znanym powszechnie, bo tu ztąd pochodził i kształcił się w szkołach tutejszych. Wysoki i przystojny, przytem z usposobienia spokojny i rozważny, ugrzeczniony i przyjacielski względem każdego, mówił dobrze po polsku, a chociaż Niemiec gorliwy i przekonany o wyższości swego szczepu, nie miał jednak do nas ani osobistéj nienawiści, ani też tego gniewu, że w ogóle jeszcze jesteśmy na świecie. Wyznając zasady liberalne, stosował się wprawdzie do rozporządzeń i zamiarów rządu, ale gdzie było można, tak w sprawach gminnych jako i szkolnych coś ludzkiego i słusznego nam wyświadczyć, czynił to chętnie.
Na sejmie berlińskim, którego był członkiem, porozumiewał się nieraz z naszymi posłami, mianowicie z Gustawem Potworowskim, Libeltem, Stablewskim i służył im radą. Również z własnego popędu nieszkodliwym, a nawet życzliwym częstokroć dla nas okazywał się jego kolega, burmistrz Guderian, także tutejszy i w gimnazyum naszem wychowany; człowiek przy tem wesoły, zabawę lubiący, zdawał się mieć za zasadę: „żyj i daj żyć innym!“ Zresztą urzędowali obadwa w tym czasie, kiedy system obecnie praktykujący się nie był jeszcze posuniętym do ostateczności i pozwalał na pewne względy; dla tego lżej nam Polakom było w mieście, dopóki oni siedzieli tu na ratuszu i z nazwiskami ich przykrych