Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/55

Ta strona została uwierzytelniona.

się miastu urządzając u nas pierwsze wystawy obrazów. Po zaprowadzeniu nowéj ordynacyi dla miast, zwrócono wreszcie uwagę na to, że sprawy miejskie nie powinny nam być obojętne i na ważność rady reprezentantów. Pomiarkowano się, rozpoczęto stosowną agitacyą po mieście i przeprowadzono ją z takim skutkiem, że wybory otworzyły znacznéj liczbie Polaków drzwi ratuszowéj sali. Pamiętam jakie było z jednéj strony zadowolenie, jak niemiłe zdziwienie z drugiéj, gdy w owéj sali pojawili się ludzie, którzy na posiedzeniach przemawiali językiem znienawidzonym bogom Walhalli. Mianowicie żydzi uspokoić się zrazu nie mogli i wołali z przerażeniem: „Cóż się dzieje? cały Bazar i całe Chwaliszewo zwaliły się na ratusz!“
Przypominam sobie, jaką mi radość sprawił widok dr. Gąsiorowskiego, dr. Mateckiego, Cegielskiego i wielu innych Polaków, jako też odgłos mowy polskiéj w tych murach; każdy bowiem mówił po swojemu i rozumiano się jakoś. Niemcom było to jednak arcy niemiłe; postarali się późniéj, aby naszych powoli z rady miejskiéj wyrugować; żydzi byli ich najwierniejszymi sprzymierzeńcami w tym zamiarze, który wzrastająca z każdym rokiem liczba przychodźców z najrozmaitszych krajów rzeszy przywiodła do skutku. Po kilku latach mowa polska umilkła, a w obecnéj chwili nie wiem czy rada miejska mieści w sobie, dla osobliwości, dwa lub trzy słowiańskie zjawiska.
A teraz, panie Ludwiku, jak to tu wyglądało na ratuszu i koło ratusza w końcu marca 1848 roku! Początku nie widziałem, nie byłem bowiem wtenczas w Poznaniu. Zatrudniony dość daleko poza krajem, skoro tylko telegrafem nadeszła do owego miejsca wieść o powstaniu i toczącéj się w Berlinie walce ulicznéj, ruszyłem natychmiast tamdotąd, aby się dowiedzieć, co się