Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/57

Ta strona została uwierzytelniona.

skiego lub paniczykami; nie tylko uchodził u wszystkich za całkiem spolszczonego, ale, co było już wtenczas rzadkością, sam się Polakiem mianował. Skończywszy nauki swoje, został w Berlinie i rozpoczął zawód uniwersytecki, zwłaszcza iż sobie wcześnie zrobił był imię między fizyologami przez odkrycia swoje mikroskopiczne w mózgu, tyczące się rozmaitych zwojów i pętełek nerwowych. Patryotyzm polski wkrótce u niego uległ w walce z mamoną. Poznał on późniéj córkę jakiegoś bogatego bankiera; i panna i jéj fortuna spodobały mu się, wystąpił więc jako pretendent. Papa dobrodziéj nic nie miał przeciw temu, lecz, bądź z żarliwości germańskiéj, bądź też upatrując w stanowisku Polaka coś bardzo niestałego i niepewnego, podał za konieczny warunek, że przyszły jego zięć zrzecze się wszelkiéj polszczyzny. Tak się też stało; Remak, ożeniwszy się i wyszedłszy na profesora, zerwał wszelkie stosunki z Polakami, przedzierzgnął się w czystéj krwi Germana, ale umarł dość jeszcze młody, zyskawszy pewien rozgłos w świecie naukowym.

Otóż wszyscy trzej, ubrawszy się stosownie i zszedłszy się u Cybulskiego, pojechaliśmy na zamek po dziewiątéj wieczorem. Jazda nie była łatwą, bo w kilku miejscach leżało mnóstwo kamieni powyrywanych z bruku. Gdyśmy zajechali, zastaliśmy w sieni na dole kilku bürgerów berlińskich, w sardutach i kapeluszach, stojących z karabinami na warcie u schodów. Zapytali nas, czego chcemy, usłyszawszy zaś, pochwalili nasz zamiar i jeden z nich poszedł na górę, aby o nas donieść. Po kilkunastu minutach ujrzeliśmy schodzącego księcia Wilhelma Radziwiłła, który nas wszystkich trzech znał dobrze i powiedział nam, że J. K. Mość, jak łatwo zrozumimy, w tej chwili przyjąć nikogo nie może, lecz że on sam prośbę naszą przedłoży i poprze.