literatury, ważniejszego nic prawie nie wydawała, Królestwo wydawać nie mogło, to jest przez lat trzydzieści do czterdziestu kilku, bo nawet w ostatnich miesiącach życia nie przestał być czynnym jako wydawca, mieli pisarze polscy niemal jedyną gościnę u Żupańskiego.
Rzuć tylko okiem, panie Ludwiku, na spis jego nakładów, a ujrzysz tam najznakomitsze nazwiska, któremi się szczyci nasze piśmiennictwo tego wieku; przytoczę ci tylko: Lelewela, Niemcewicza, Libelta, Lenartowicza, Łukaszewicza, Trentowskiego, Siemieńskiego, Piotrowskiego Rufina, Kraszewskiego, Pola, Fryderyka Skarbka, Morawskiego Franciszka, Morawskiego Teodora, Cieszkowskiego, Małeckiego, Koźmiana Stanisława, Kremera, Barzykowskiego; innych pomijam, bo musiałbym ci dobry kwadrans recytować cała ich litanię. Znajdziesz tam rzeczy najrozmaitszéj treści i formy: pisemka okolicznościowe, poezye, powieści, romanse, dramata, tłumaczenia, rozprawy i dzieła naukowe; pierwsze jednak między niemi zajmują miejsce dzieła historyczne i pamiętniki tyczące się dziejów naszych. Wszystkie te wydania odznaczają się ozdobnością zewnętrzną, o którą chodziło bardzo Żupańskiemu, i dla tego nie szczędził wydatku na druk i papier; nie mała liczba między niemi należy do wydań zbytkowych, mogących się równać z najpokaźniejszemi tego rodzaju zagranicznemi. Łatwo sobie wyobrazić, ile pracy, a szczególnie jak ogromnego, na stosunki nasze, nakładu wymagało takie przedsięwzięcie i jak było, pod względem pieniężnym, zawodne. Wiedz oto, że nowéj książki polskiéj, prócz szkolnych naturalnie, rozchodziło się po W. Księstwie, w najlepszym razie, około sto, do stu dwudziestu egzemplarzy (teraz niezawodnie ledwo trzecia część tego); w Galicyi, kilkadziesiąt z biedą; najwięcej kupowano ich w Królestwie i zabranym kraju; ale tam znowu niebezpieczeń-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/83
Ta strona została uwierzytelniona.