w Gdańsku naukę kupiectwa i założył w Bazarze handel płócien, nicianych i bawełnianych towarów. Pierwsze lata były dlań bardzo pomyślne. Łagodnego i cierpliwego usposobienia, na wskroś rzetelny, przytem bardzo nabożny, zyskał sobie liczna klientelę z pań naszych, zwłaszcza iż się znał dobrze na przedmiotach swego handlu. Ale Kamieński nie miał ducha inicyatywy i postępu i był w zawodzie swoim ultra-konserwatystą. Sprowadzał też same towary, dusił się ciągle w tych samych dwóch małych alkierzykach i dał się prześcignąć innym.
Po kilkunastu latach skromnego i uparcie jednostajnego żywota, chwiać się zaczął, gdy obok niego wystąpiła czynna i zręczna współzawodniczka w osobie panny Katarzyny Szymańskiéj; powoli wyprzedawał i niknął, aż wreszcie, około sześćdziesiątego piątego roku, zamknąć musiał kram i wyniósł się do Warszawy.
Podobne losy spotkały i trzeciego, o którym ci także wspomnę, tem chętniéj, że i on był moim amikusem i szkolnym kolegą. Kaźmirz Szymański z bratem swoim Albinem, synowie miennego i poważanego obywatela z Rogoźna, chociaż wiele starsi, siedzieli ze mną w niższych klasach na tych samych ławach; wszyscyśmy ich bardzo lubili, mieli bowiem w sobie coś nader sympatycznego, humor zawsze wyśmienity, przyjacielską usłużność i poczucie patryotyczne mocno rozbudzone. W trzydziestym roku jedni z pierwszych uciekli ze szkół i poszli do powstania za przykładem najstarszego brata, który potem wiele lat przeżył jako emigrant w południowéj Francyi. Biedak Albin zginął, zdaje mi się, pod Ostrołęką, Kaźmirz zaś, wróciwszy do kraju, próbował na prowincyi tego i owego, wreszcie, po czterdziestym roku, osiadł w Poznaniu, założył pierwszy
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 01.djvu/89
Ta strona została uwierzytelniona.