Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/103

Ta strona została uwierzytelniona.

się do Francyi, a po kilku latach do Berlina i tutaj, siedemdziesiątego piątego roku, umarła.
Pan Bogdan, obdarzony nie małemi zdolnościami, skończył, ile mi wiadomo, szkoły w Paryżu, gdzie złożył swój baccalaureat, a potem w Prusach popis dojrzałości. Odbywszy zupełny kurs prawniczy w uniwersytecie berlińskim, rozpoczął referendarkę w Poczdamie, lecz wkrótce przeszedł do zawodu wojskowego i niejednokrotnie odznaczony, u dworu, do którego się już matka jego zbliżyła, mile widziany, służy dotychczas w stopniu majora w Hanowerze.
Ojciec jego ledwo dwa lata cieszył się szczęściem małżeńskiem. Znacznie był starszym odemnie, nieznane mi przeto w szczegółach przygody jego młodości; widziałem jednak pana Józefa kilka razy na ulicy przed trzydziestym rokiem, zwracał bowiem na siebie uwagę strojem polsko-chłopskim, w którym wtenczas chodził tak jak Seweryn Mielżyński i nie wielu innych demokratycznie usposobionych młodych panów. Wiadomo mi równie, że w szkołach i na uniwersytecie należał do najzagorzalszych patryotów i przed powstaniem konspirował z zapałem, mając udział w spiskach narodowych i karbonarskich. Trzydziestego roku pospieszył jeden z pierwszych do Warszawy i odbywając kampanię dosłużył się w pułku poznańskim złotego krzyża i stopnia porucznika. Poszedł potem na emigracyę i koczował po całéj Europie zachodniéj, przebywając głównie we Francyi, ale często też w Anglii, Szwajcaryi i we Włoszech, porozumiewając się przytem z różnemi związkami politycznemi, osobliwie wolnomyślnemi, których demokratyczne dążności i zasady zupełnie podzielał. Miał bowiem wtenczas żyłkę agitacyi i tajemniczością otaczać się lubił. Kilka razy, przedarłszy się do Prus lub bawiąc u wód jako master John Chapman, nie wydał się przed współ-