tylko wdowa, bo jedynaczkę córkę stracili państwo Biesiekierscy jeszcze w bardzo młodym wieku.
Te pięć domów, któreśmy obejrzeli po téj stronie ulicy Berlińskiéj, były tu już przed trzydziestym rokiem, resztę znacznie późniéj wybudowano. Pójdźmy teraz na lewą stronę; wyglądała ona, olim temporibus, także inaczéj. Najpierw ten róg z Młyńską ulicą, zajęty teraz jak widzisz, wielką trzypiętrową kamienicą, był pustkowiem, w którego dalszym ciągu stała długa z gliny lepiona stodoła, sięgająca aż do ulicy Św. Marcińskiéj. Za tem pustkowiem na dół, wzdłuż Berlińskiéj, były, ile sobie przypomnieć mogę, dwa domy, z których jeden, teraz numer ósmy, pozostał do dziś dnia bez szczególnéj zmiany, drugi zaś, na rogu Bismarkowskiéj stojący, przebudowany został zupełnie, gdy go pani Mańkowska nabyła od Romana Ziołeckiego, bo i ten dom kiedyś do niego należał. Bezpośrednio daléj szedł długi płot ogradzający wielki ogród, który z drugiéj strony sięgał aż do Św. Marcina. Ów ogród należał kiedyś do kupca Scholza, mającego, jak już poprzednio powiedziałem, handel wina przy Starym Rynku.
Od tego Scholza kupiła go późniéj pani Laura Czapska i musiała, przez policyą znaglona, zastąpić płot murem, który jéj wystawił budowniczy Maryan Cybulski, jeden z moich szkolnych kolegów. Był to wcale ładny ogród, z mnóstwem drzew owocowych, pięknych krzaków i rzadkich roślin; zwiedzałem go bardzo często za czasów, gdy do pani Czapskiéj należał, bo tam w dość dużym ogrodowym domu mieszkał mój dawny znajomy, Ludwik Königk, o którym ci wprzódy mówiłem, gdyśmy przy domu Działyńskich stali. Jak Jan Działyński szkoły ukończył, zajmował się Königk lat kilka wychowaniem Stasia Baranowskiego, a wreszcie objął dozór nad małym jeszcze Bogdanem Czapskim. Był on wtedy i pozostał
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/118
Ta strona została uwierzytelniona.