Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/120

Ta strona została uwierzytelniona.

nia się rozsądkiem, był pan Apolinary Lossow uosobieniem zacnego i jasno myślącego obywatela wiejskiego, to też życie płynęło mu wśród ciągłéj i bacznéj pracy, spokojnie, normalnie i, powiedzieć można, szczęśliwie aż do końca. Odbywszy szkoły w gimnazyum leszczyńskiem, które wtenczas pod dyrektorstwem poczciwego Stoephasiusza liczyło mnóstwo młodzieży polskiéj, obrał sobie zawód gospodarza i, nietracąc czasu, rozpoczął praktyczną naukę u ojca.
Znałem ja, panie Ludwiku, młodzieży naszéj niemało, tak z rodzin majętnych, jako też mniéj miennych, która, od urodzenia niemal, przeznaczoną będąc do gospodarstwa, ukończywszy szkoły, szła zaraz potem, najczęściéj za wpływem mamy lub cioci, na uniwersyteta, albo na wojaże, pod pozorem konieczności ogólnego wykształcenia. Pobujawszy lat kilka nad prawem lub filozofią, a zwykle używszy, bez żadnego poważnego zatrudnienia, wszelkich przyjemności bezczynnego życia, wielkich miast i pełnego worka, gdzież się tam chciało potem takiemu skończonemu i zmiękczonemu kawalerowi, wyszlifowanemu pięknie do salonów, stać godzinami nad wożeniem mierzwy, kopaniem kartofli lub buraków, wtykać nos w koryta, wstawać ze wschodem słońca, pocić się, marznąć, moknąć, bądź w nauce praktycznéj, bądź późniéj na własnem gospodarstwie? Ztąd też mało kto z nich nauczył się rzeczywiście i sumiennie swego rzemiosła, które, w naszych czasach, wiele rozumu i niemało specyalnych wiadomości wymaga, wmówiwszy w siebie, że do tego nauki niepotrzeba, bo gospodarzem jest się z urodzenia lub natchnienia; ztąd także mądrze mówić o gospodarstwie każdy u nas potrafi, ale iluż takich, którzy wiedzą jak gospodarować, aby wyjść na swoje!
Otóż, panie Ludwiku, jedna z przyczyn, czemu zie-