Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/136

Ta strona została uwierzytelniona.

wtenczas nie właścicielem, raczéj posiedzicielem pan Scholtz.
Ów Scholtz, jak mi powiadano, pochodzący z Bojanowa, z rodziny fabrykantów szlązkich od dawna spolszczonych poświęciwszy się bankierstwu, odziedziczył po ciotce znaczną fortunę, którą szczęśliwemi obrotami finansowemi powiększył. Osiadł potem w Warszawie i zaraz w pierwszych czasach Kongresówki wszedł w bliskie stosunki z Bankiem polskim, a szczególnie z panem Łubieńskim, i stanął wkrótce w rzędzie najbogatszych bankierów warszawskich. Nabywszy potem praw do spadku Opalińskich, w następstwie tego osiadł w Grodzisku. On sam, ile słyszałem, nigdym go bowiem nie widział, był człowiekiem wykształconym, władającym kilku językami, miłośnikiem sztuki, szczególnie malarstwa, a pani jego, którą pojął szesnastoletnią, mając już lat piędziesiąt, córka jednego z wyższych urzędników austryackich, i pasierbica ministra Dobbelhofa, wychowana w Wiedniu, była damą wyższego polotu. Poznałem się z nią, gdy już dochodziła do podeszłego wieku, ale i wtenczas widział każdy na pierwszy rzut oka, iż za młodu odznaczać się musiała wszelkiemi wdziękami pełnéj i ciemnéj brunetki. Ruchy jéj, ton i wzięcie między ludźmi, niemniéj jak górująca nad niemiecką naturą francuzczyzna w mowie, wyobrażeniach i przywyknieniach, wskazywały niepospolitą wprawę w pożyciu wielkiego świata.
Asesor Janecki, wtenczas młody człowiek, przyzwoity, dość przystojny i umysłowo uzdolniony, znalazł niebawem łatwy przystęp do domu państwa Scholtzów, i ponieważ tam kwitło kilka córek, a biegły prawnik w stosunkach majątkowych rodziny niezbyt łatwych był pożądany, przeto wkrótce gość przemienił się w zięcia, pojąwszy najstarszą pannę Scholtz za żonę. Niedługo przedtem czy potem z sądownictwa przeszedł do adwo-