Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/159

Ta strona została uwierzytelniona.

niż pierwszy lepszy, bo i niejedno utrapienie własne znieść musiał i skłonniejszym będąc do współczucia od wielu innych, podzielał żywo dolegliwości bliższych sobie, a nawet dalszych; mimo to życie jego do szczęśliwszych policzyć można, gdyż ani bez treści, ani jednostajnem nie było, jak życie tuzinkowych ludzi, lecz bardzo obfite w zmiany i pojawy raczéj duchowéj niż fizycznéj natury.
Już w Warszawie za lat szkolnych i uniwersyteckich, tak przez wybitną poniekąd familijną skłonność, jako téż przez znajomość i stosunki towarzyskie pociągniętym został do owych kół, w których wtenczas panował tak silny ruch literacki i artystyczny. Był to czas pierwszych występów Mickiewicza, czas walki klasyków i romantyków; Stanisław Koźmian, chociaż bardzo młody jeszcze, brał żywy udział w tych sprawach; dosiadał raz po raz Pegaza, który się brykał pod niedoświadczonym jeszcze jeźdzcem, umieszczał w czasopismach swoje próby, założył nawet miesięczny Pamiętnik dla płci pięknéj i zapalał się dla artystów i artystek grających lub śpiewających. Wielki wpływ wtedy wywierało na rozbudzenie wyobraźni i kierunek jego ducha częste obcowanie ze stryjem Kajetanem i jenerałem Franciszkiem Morawskim, nie mniéj jak ścisłe stosunki przyjaźni z podobnie usposobionymi młodzieńcami, a szczególnie z Zygmuntem Krasińskim, Konstantym Gaszyńskim, Dominikiem Magnuszewskim, Leonem Ulrychem i Łucyanem Siemieńskim.
Wszakże piękne te początki życia towarzyskiego literackiego, w tak szczęśliwem koleżeństwie, nagle przerwane zostały powstaniem listopadowem. Całą kampanię odbył Stanisław Koźmian, wspólnie z bratem swoim Janem, w oddziale gidów, a potem jako podoficer w lekkiéj bateryi konnéj, od bitwy pod Grabowem za-