Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/160

Ta strona została uwierzytelniona.

cząwszy aż do bitwy pod Ołtarzewem, w któréj obadwaj do niewoli wzięci, ale wkrótce puszczeni, przedostali się do Warszawy kilka dni przed poddaniem się tego miasta.
Nastąpiły potem ciężkie czasy wychodźtwa. Bieda była najpierw i niesmak w Brukselli, potem w Paryżu nie lepiéj, tak pod materyalnym jako i moralnym względem; dla tego i w jednem i drugiem mieście nie długi był ich pobyt, a ponieważ usposobienie Stanisława rozważne, spokojne i czułe draźniły kłótnie emigracyjne, niemniéj jak ruchawość, niestałość i lekkość Francuzów, przeto rozłączyli się bracia, Jan pozostał we Francyi, a Stanisław podążył do Anglii, dokąd ciągnęły go normalne stosunki polityczne tego kraju, jako też pewna skłonność do charakteru jego mieszkańców. Po krótkim pobycie w Londynie, osiadł, za radą Lacha Szyrmy, w Birmingham i tutaj, ucząc się usilnie po angielsku, którym to językiem niezadługo tak władał, w mowie i piśmie, jak ojczystym, pisując do dzienników w obronie sprawy naszéj, rozpoczynając prace swoje nad Szekspirem i zawiązawszy stosunki z kilku znakomitymi Anglikami, zarabiał sobie, ile mógł, lekcyami francuzkiemi, przytem, „gryzł się i martwił“, jak gdzieś tam wspomina, losem ojczyzny i współrodaków, tęskniąc za swoimi.
Po niespełna dwóch latach otworzyło mu się obszerniejsze i o wiele wdzięczniejsze pole działania; powołanym bowiem został do Londynu, aby tam objąć miejsce sekretarza owego tak dobroczynnego dla wychodźtwa, i tak ważnego dla sprawy naszéj Towarzystwa Przyjaciół Polski. Na tem stanowisku mógł nie tylko działać wyłącznie, a pod niejednym względem skutecznie, w duchu patryotycznym na korzyść swoich, lecz i otworzyć sobie przystęp do najwyższych kół spo-