łeczeństwa angielskiego. Pozyskawszy przyjaźń i zupełne zaufanie przewodniczącego owemu Towarzystwu lorda Dudley-Stuarta, układał z nim razem, a po większéj części z jego polecenia, mowy, wnioski, interpelacye do parlamentu, manifesta do ludu, artykuły dziennikarskie, zwoływał mityngi i przemawiał na nich, obmyślał środki pieniężne do wspierania biedy emigracyjnéj, agitował wytrwale, aby dla sprawy naszéj umysły Anglików pozyskać i przeciwdziałać usiłowaniom nieprzyjaciół Polski.
Te męczące nieraz zatrudnienia nie odwiodły go jednak od zajmowania się własnem wykształceniem, od dalszéj pracy nad Szekspirem i od robienia częstych wycieczek w dziedzinę poezyi ojczystéj. Uprzyjemniały mu w wysokim stopniu kilkoletni pobyt w Londynie stosunki towarzyskie. Znajomości, które porobił z niemałą liczbą znakomitych osób, prócz Stuarta, z poetą Tomaszem Campbell i słynniejszym jeszcze Tomaszem Moorem, z lordem Beaumont, księżną Southerland, O’ Connelem, rodziną Attwoodów i wielu innymi, wprowadziły go do salonów arystokracyi angielskiéj rodowéj i parlamentarnéj, w których tak dla wzięcia poważnego i wykwintnego, jako też dla zręcznego wysłowienia się był zawsze mile widzianym gościem. Prócz tego zdarzało mu się raz po raz rozerwać się i cieszyć, dłuższy lub krótszy czas, towarzystwem niejednego z celniejszych współrodaków, Niemcewicza, Lacha Szyrmy, majora Szulczewskiego, Chopina, przyjaciela i szkolnego kolegi z czasów warszawskich, Ulrycha, Fontany i wielu innych, osiadłych w Anglii lub podróżujących. Siedm lat prawie bez przerwy, z wyjątkiem wycieczek do Irlandyi i Szkocyi przemieszkiwał Koźmian w Anglii; od roku czterdziestego drugiego, aż do przesiedlenia się do nas, mając, jak to mówią, główną kwaterę, w Londynie, prowadził żywot wędrowny, zwiedzał Francyą, Belgią, Szwaj-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/161
Ta strona została uwierzytelniona.