łem sposobność widzenia jenerała Dzieżykraja Morawskiego, odbyło się tu przy Młyńskiéj ulicy, obok domu Sercanek, w mieszkaniu Władysława Niegolewskiego. Długie tam były rozprawy, ale zgodzono się wreszcie, iż założyć Towarzystwo trzeba, a nawet zgodzono się na jego dotychczasową nazwę. Pierwszy tę myśl powziął dr. Kaźmirz Szulc, o czem może już niejeden nie wie, a że był człowiekiem wytrwałym, gdy mu coś do głowy przyszło, tak długo chodził, tyle pukał, tak namawiał, że mnóstwo ludzi dla téj myśli pozyskał i, z energiczną pomocą Niegolewskiego, który się także do niéj zapalił, zebrało się owo zgromadzenie i rzecz przyszła do skutku. Następne narady nad ułożeniem pierwszych statutów odbywały się u pana Tytusa Działyńskiego i z jego czynnym udziałem.
O przedostatnim prezesie tego Towarzystwa, bo teraźniejszy żyje i niechaj mu bogowie długi jeszcze żywot dadzą! mówiliśmy co dopiero; poprzedził go, jak wiesz, Karol Libelt. Koźmian i Libelt, te dwa nazwiska brzmiały i brzmią jeszcze niektórym tak niemal, jak niegdyś Włochom nazwy Gwelfów i Gibellinów, oznaczając dwa wręcz przeciwne prądy; z jednéj strony średniowieczno - religijne wyobrażenia w połączeniu z absolutyzmem monarchicznym, opartym na odrębnéj i lepszéj kaście; z drugiéj, zupełne wolnodumstwo zespolone z nieograniczoną ochlokratią. Żarty, panie Ludwiku, majaczyło to tak temu, owemu w głowie, mającemu mniejszą od zwyczajnéj dozę mózgu w czaszce!
Koźmian równie mało był Torquemadą i dukiem de St. Simon, jak Libelt Holbachem i obywatelem Clémenceau. Znałem obydwóch i wiem jak myśleli i czego chcieli. U jednego przeważało zapatrywanie się religijne na rzeczy tego świata, u drugiego filozoficzne; bo pierwszy kształcił się przeważnie pod wpływem familijno-pol-
Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 02.djvu/169
Ta strona została uwierzytelniona.